Alex otworzył jej w dresach i
podkoszulku. Był gładko ogolony, a jego włosy wydawały się znacznie krótsze niż
kiedy się ostatnio widzieli. Wyglądał na młodszego i jakby zadowolonego. Sara
pomyślała, że musi mu się teraz nieźle powodzić i ta świadomość sprawiła jej
przyjemność. Po tym, co dla niej zrobił, życzyła Alexowi jak najlepiej.
Na widok Sary Mahone z
konsternacją podrapał się po głowie. Wydawał na szczerze zaskoczonego i z całą
pewnością taki był. Sara odwiedziła go w Chicago raptem dwa razy i zawsze
informowała o tym wcześniej. Alex dobrze wiedział, że za tą niespodziewaną
wizytą coś musi się kryć. Nie zmieniało to jednak faktu, że Sara przebyła długą
drogę, była zmęczona i z pewnością marzyła o kąpieli. Zatroszczenie się o nią
było teraz priorytetem, do pytań mogli przejść później.
- Dlaczego mnie nie
uprzedziłaś? – zapytał, biorąc od przyjaciółki walizkę i wpuszczając ją do
środka. – Przyjechałbym po ciebie na lotnisko.
Wiedziała, że to tylko wyraz
troski i gościnności, ale natychmiast poczuła się nieswojo. W końcu zjawiła się
u – bądź co bądź – obcego faceta z walizką w ręku, a więc z jasnym zamiarem
zatrzymania się co najmniej na noc. Ich relacje zawsze były jasne dla obu stron
i nie było mowy o żadnej dwuznaczności, ale i tak postawiła przyjaciela w nieco
niezręcznej sytuacji. Mógł mieć gości, randkę, plany. Co by powiedziała – albo
przynajmniej pomyślała Felicia, gdyby w progu mieszkania kochanka zobaczyła
Sarę z walizką? W dobie telefonów komórkowych niezapowiedziane wizyty były
bardzo nie na miejscu.
Owszem, Sarze przeszło przez
myśl, by uprzedzić Alexa o swoim przyjeździe. Z pewnością byłoby to lepiej
widziane, a poza tym po kilku godzinach lotu tułaczka z walizką przez
zatłoczone miasto nie należała do przyjemności, ale Sara wiedziała, że kiedy
zobaczy Alexa, nie będzie w stanie ukrywać powodu swojej wizyty wystarczająco
długo, by znaleźć się z dala od wścibskich spojrzeń. Nie chciała robić mu
awantury na lotnisku. Naprawdę tego nie chciała, ale czuła, że emocje mogą
wziąć nad nią górę. Alex na to nie zasłużył. Zdecydowanie bezpieczniej było
spotkać się w jego mieszkaniu, nawet jeśli sytuacja była odrobinę niezręczna.
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi
zobaczyć ciała? – odezwała się, nim Alex zdążył o cokolwiek zapytać.
- Słucham? – zdziwił się,
odstawiając walizkę w kąt pokoju.
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi
zobaczyć ciała? – powtórzyła Sara wyraźnie.
– Czy naprawdę chodziło o moje samopoczucie?
Było to jedno z tych pytań,
których Alex najbardziej się obawiał. Jeszcze długo po śmierci Michaela bał się
rozmawiać z Sarą właściwie na jakikolwiek temat. Za każdym razem, kiedy na nią patrzył,
wydawało mu się, że za chwile go rozszyfruje. Że zobaczy w jego oczach
niepewność, skojarzy fakty i wreszcie zapyta, co Alexa tak naprawdę wie o
śmierci Michaela. Ostatnio ten lęk nieco przygasł. Wydawało się, że Sara
pogodziła się ze śmiercią męża, że zaakceptowała obecny stan rzeczy. Znał ja
zbyt dobrze, by sądzić, że jest szczęśliwa, ale wierzył, że osiągnęła stan
najlepszy z możliwych w obecnej sytuacji. Spełniała się jako matka, była
szanowanym chirurgiem, a dzięki Scottowi nie doskwierała jej aż tak bardzo
samotność. Wszystko się wreszcie jakoś poukładało i temat śmierci Michaela
wydawał się raz na zawsze zamknięty. Aż tu nagle Sara przyjeżdża bez
zapowiedzi, wyraźni zaaferowana i zadaje pytania, które nigdy nie powinny paść.
W głowie Alexa zapaliła się ostrzegawcza lampka.
- Przeleciałaś pół kontynentu,
żeby o to zapytać? – odparł, sięgając po jej kurtkę. Sara odsunęła się z
nieufnością wypisaną na twarzy. – Daj spokój – dodał mężczyzna pojednawczym
tonem. – Rozbierz się, usiądź, zrobię ci herbatę. Odpowiem na wszystkie twoje
pytania, ale nie stójmy w drzwiach.
- Nie chcę herbaty –
powiedziała Sara zdecydowanie. Oddała przyjacielowi kurtkę, ale nie spuszczała
go z oczu. – Od wczoraj czekałam, żeby zadać ci to pytanie i chcę w końcu
otrzymać odpowiedź. Dlaczego nie pozwoliłeś mi zobaczyć ciała?
- Saro – zaczął Alex łagodnie,
prowadząc ją do salonu, – to dwa tysiące woltów. Jesteś lekarzem. Wiesz, co
takie napięcie robi z tkankami…
- Więc po prostu nie chciałeś
mnie na to narażać, tak? – upewniła się Sara spokojnie, chociaż wszystko w niej
wrzało.
Niejednokrotnie wyobrażała
sobie ciało Michaela. Sama nie była pewna, po co właściwie to robi, bo
towarzyszący temu ból był nie do zniesienia, ale nie mogła przestać. Widziała
popalone ubrania i zwęgloną skórę, niemal czuła charakterystyczny swąd.
Wiedziała, że Alex miał rację, próbując jej tego oszczędzić i przez pewien
czas, kiedy zdołała już ochłonąć, była mu naprawdę wdzięczna, ale teraz…
Nigdy wcześniej nie przyszło
jej do głowy, że któraś ze znanych jej osób mogłaby wiedzieć o śmierci Michaela
więcej niż ona. Przecież przy tym była. Pożegnała się z nim, pocałowała go.
Była ostatnia osobą, która widziała go żywego. Jakim cudem ktoś mógłby wiedzieć
o nim coś, czego nie wiedziała ona – najbardziej zainteresowana? A nawet gdyby,
jaki mógłby być powód, by ukrywać to przed nią? Przecież każdy, kto znał ją i
Michaela wiedział, że Sara zrobiłaby wszystko, by był teraz z nią. To było
naprawdę absurdalne, jednak odkąd Scott podsunął jej ten pomysł, była niemal pewna,
że Alex zna prawdę. Że oszukiwał ją przez te wszystkie lata. I na samą myśl o
tym miała ochotę rozerwać go na strzępy.
- Wystarczająco cierpiałaś –
mruknął Alex.
- Nie przyszło ci do głowy, że
cierpiałabym mniej, gdybym znała prawdę? – zapytała, unosząc brwi.
Coś zmieniło się w jej oczach.
Obok złości pojawiło się w nich rozżalenie. Alex zrozumiał, że sprawa jest
poważna. Sara w zasadzie już znała prawdę, brakowało tylko potwierdzenia. Nie
zamierzał jednak poddać się bez walki. Nie po to kłamał przez tyle lat, żeby
teraz nieopatrznym wyznaniem zrujnować jej życie. Za dużo to ich wszystkich
kosztowało, zwłaszcza Sarę.
- Dlaczego nagle zadajesz mi takie
pytania? – zapytał Alex, marszcząc brwi.
Sara odwróciła się powoli.
Każdy oddech powodował ból. Wszystko w środku piekło, jakby ciągała do płuc nie
powietrze, a żywy ogień. Podeszła do okna, zaciskając dłonie na przedramionach.
Chicago z perspektywy dwudziestego piętra naprawdę robiło wrażenie, ale akurat
w tej chwili Sara nie była w nastroju do podziwiania widoków.
Ostatnio jej życie było
naprawdę spokojne. Dbała o dom, pracowała. Wszystko miało swój czas i miejsce,
jakby jej rzeczywistość wreszcie zdołała się poukładać Nie była może w pełni
szczęśliwa, nie mogła, bo nadal bardzo brakowało jej Michaela, ale wiedziała,
że jej życie jest obecnie na tyle dobre, udane, na ile jest to możliwe. I
nagle, zupełnie się tego nie spodziewając, dotarła do momentu, w którym już
niczego nie była pewna. Czy to możliwe, by Alex okłamywał ją przez wszystkie te
lata? By pomagał jej zorganizować pogrzeb człowiekowi, który żył? By bez
mrugnięcia okiem słuchał jej płaczu? Przecież wiedział, jak cierpiała, bardzo
jej pomagał, bardzo jej współczuł. Skoro mógł przerwać to piekło, dlaczego, u
licha, tego nie zrobił?
- Jeśli on żyje, Alex, po prostu
mi powiedz – poprosiła cicho Sara. Nagła łagodność w jej głosie była
zaskoczeniem nawet dla niej samej. Nie miała już siły się złościć, krzyczeć,
oskarżać. Chciała po prostu wiedzieć. – Cokolwiek zmusiło cię do kłamstwa
siedem lat temu, dziś jest już nieaktualne.
Mahone milczał. Wcale nie taki
pewien, czy upływ czas usprawiedliwi złamanie danego słowa. Obiecał Michaelowi
coś, co z perspektywy czasu wydawało się potworną głupotą, ale tak naprawdę nie
zrobił tego wcale z lojalności. Było mu po prostu żal ciężarnej Sary, która po
części przez niego przeżyła prawdziwe piekło. Argumenty Michaela były całkiem
sensowne i w pewnym momencie Alex uwierzył, że jego plan to jedyna szansa na
spokojne życie dla Sary i jej nienarodzonego dziecka. Zrobił to dla niej i
naprawdę wierzył, że postępuje słusznie.
Milczenie było dla Sary
wystarczającą odpowiedzią. Poczuła, jak jej ciałem wstrząsają gwałtowne dreszcze.
Objęła się mocno ramionami, jakby chciała się w tej sposób obronić przed
roztrzaskaniem na milion kawałeczków. W głowi jej szumiało, a pokój zaczął
wirować. Wiedziała, czym to grozi, więc szybko złapała się okiennej framugi.
Nie mogła znowu stracić przytomności, nie teraz. Z trudem powstrzymała mdłości.
Niewiele brakowało, by zwróciła szklankę wody, która była jej jedynym posiłkiem
tego dnia. Odwróciła się powoli do Alexa, starając się za wszelką cenę zachować
spokój. Na jej twarzy nie było już ani śladu złości, ale zastąpił ją cały
wachlarz skrajnych emocji.
- Nie wiem, czy on żyje –
powiedział szybko Alex, zdając sobie sprawę, że być może niepotrzebnie robi Sarze
nadzieję. – Po raz ostatni widziałem go na kilka minut przed tym, jak poszedł
po ciebie.
Nie czuł się zbyt pewnie, bo
mina Sary świadczyła o tym, że mu nie wierzy. W dodatku wyglądała na
zdesperowaną, a Alex wiedział, że jeśli chodzi o Michaela, Sara nie cofnie się
przed niczym. Zupełnie jak on. Pod tym względem byli do siebie naprawdę
podobni. Michael też skoczyłby za nią w ogień. I w zasadzie skoczył.
Sara zrobiła kilka kroków w
stronę Alexa, zmniejszając dzielącą ich odległość. Położyła dłonie na jego ramionach
i spojrzała mu w oczy. W jej własnych czaiła się determinacja. Musiała poznać
prawdę, choćby najbardziej bolesną. Nie mogła dłużej żyć, nie wiedząc, o dzieje
się z Michaelem. To było gorsze od wszystkiego, co Alex mógł jej powiedzieć.
- Ja muszę znać prawdę –
oznajmiła spokojnie, ale stanowczo. – Muszę, rozumiesz? Nie mogę żyć w
niepewności.
- Przykro mi, Saro, ale
naprawdę nie wiem, co się z nim dzieje – powtórzył Alex zdecydowanie.
Rozumiał ją. Wiedział, że
decyzje podjęte przed laty były dla niej potwornie krzywdzące, jednak było już
za późno, by cokolwiek naprawić. Wyznanie jej prawdy tylko zraniłoby ją jeszcze
bardziej. Nie miała już szansy odzyskać dawnego życia, a rozdrapywanie
przeszłości mogło zniszczyć to, które miała. Alex chciał ją przed tym uchronić,
ale Sara nie dawała za wygraną. Logiczne argumenty nie przedstawiały teraz dla
niej żadnej wartości.
- Dlaczego nie pozwoliłeś mi
zobaczyć ciała? – zapytała ponownie.
- Bo nie było ciała – odparł w
końcu Alex, wzdychając ciężko. Nie było sensu dłużej udawać, Sara i tak nie
zamierzała odpuścić. – Wszystko było ukartowane. Michael wiedział, że dopóki
nie uwierzysz w jego śmierć, nie uciekniesz z kraju. To był jedyny sposób,
żebyście byli bezpieczni, ty i Mike.
Bolesna prawda zwaliła się na Sarę
z całą mocą. Kobieta poczuła gwałtowny ucisk w klatce piersiowej i przez chwilę
nie mogła oddychać. Miała wrażenie, że żelazna obręcz zaciska się nieubłaganie
na jej piersiach. Puściła Alexa, robiąc kilka kroków w tył. Objęła się
ramionami i skuliła. Za wszelką cenę próbowała ochronić się przez nadmiarem cierpienia.
Potrząsnęła gwałtownie głową, jakby to mogło coś zmienić.
To był właśnie ten moment,
którego Sara tak się bała. Przerażająca prawda niemal zwaliła ją z nóg. Oparła
się o parapet, bo pokój znowu zaczynał niebezpiecznie wirować. A więc Michael
żyje, a przynajmniej żył siedem lat temu, kiedy ona płakała na jego grobie. Kiedy
budziła się w nocy, zlana potem i łzami, z trudem uciekając przed kolejnym
koszmarem o drzwiach, które nigdy nie miały się otworzyć. Kiedy ogarniał ją ból
tak straszny, że wyła w poduszkę, modląc się o śmierć… on żył. Myśl, że najbliższy
człowiek okłamał ją w tak okrutny sposób była gorsza od wszystkiego, co przeżyła
po jego rzekomej śmierci.
- To jakiś koszmar –
wyszeptała, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w drewnianą posadzkę. – To
tylko zły sen. Zaraz się obudzę i wszystko będzie jak dawniej.
- Do końca miał nadzieję, że
oboje wyjdziecie stamtąd bez szwanku i razem uciekniecie do Panamy – zaczął
niepewnie Alex. Wiedział, że sprawia Sarze coraz więcej bólu, jednak był
świadomy, że teraz już musi powiedzieć wszystko, co wie. – Ale w takich
sytuacjach, kiedy nie wszystko można dokładnie zaplanować, trzeba mieć… plan
awaryjny.
- Plan awaryjny? – powtórzyła
Sara, z trudem wydobywając z siebie słowa.
Zgięta w pół nadal walczyła z
dusznościami. Już nawet nie myślała o panowaniu nad emocjami i zachowaniu
godności. Chciała tylko utrzymać się na nogach tak długo, aż Alex powie
wszystko, co we. Potem niech się dzieje co chce. Było jej już wszystko jedno,
choćby przerażony Alex miał ją za moment cucić.
- Znał cię – powiedział Alex,
starając się jakoś ratować sytuację. – Wiedział, że zrobiłabyś wszystko, żeby
mu pomóc, gdybyś tylko wiedziała, że jest szansa. Tego właśnie chciał uniknąć.
Wiedział, że dopóki będziesz z nim, nigdy nie zaznasz spokoju. Nigdy nie
będziesz miała normalnego życia.
Sara pokręciła głową z
niedowierzaniem, jakby miała nadzieję, ze jeśli zaprzeczy, prawda okaże się
zupełnie inna, mniej bolesna. Nie była w stanie wydobyć z siebie słowa. Żal,
tęsknotę i nadzieję zagłuszyła ślepa złość. W tej chwili naprawdę szczerze
nienawidziła męża, który był przecież całym jej światem. Gdyby stanął teraz
przed nią, rzuciłaby mu się do gardła. Chciała go zranić, chciała, żeby go
bolało. Zasłużył na to za całe jej cierpienie.
- Miałeś rację, że trzymałeś to
w tajemnicy – powiedziała Sara. Mówiła cicho, ale jej głos drżał z furii. - Nie
chciałam tego wiedzieć.
Przez moment Alex był pewny, że
Sara powie coś jeszcze. Zacznie na niego krzyczeć albo płakać, zapyta, dlaczego
zrobił jej coś takiego. Może nawet go uderzy… jednak nic takiego się nie stało.
Minęła go bez słowa. Złapała rączkę walizki i zdjęła kurtkę z wieszaka. Trzęsła
się na całym ciele.
- Poczekaj – zaczął szybko
Alex, - przecież dopiero przyjechałaś. Jesteś zmęczona, a poza tym…
- Co poza tym? – przerwała mu ostro
Sara. – Nic mi nie jest. Wracam do swojego normalnego życia.
Zarzuciła na ramiona kurtkę i
wyszła na korytarz. Jej ciałem wstrząsały gwałtowne dreszcze, a przed oczami
migały ciemne plamy. Było jej niedobrze i gdyby tylko miała czym, pewnie by
zwymiotowała. Z trudem była w stanie skupić się na tyle, by postawić kolejny
krok. Zwłaszcza że klatka schodowa to zwężała się, to poszerzała.
W drzwiach Sara odwróciła się jeszcze
na moment i spojrzała na Alexa. W pewnym sensie mu współczuła. Zdawała sobie
sprawę, że Alex nie chciał jej krzywdy. Wręcz przeciwnie, wszystko co zrobił,
robił z myślą o niej, a teraz miał wyrzuty sumienia. To nie było w porządku,
nie zasłużył na to i Sara z chęcią by go przekonywała, że nie powinien się tym
zadręczać, ale akurat w tej chwili bardziej żałowała samej siebie. Patrzyła na
przyjaciela z wyraźnym zmęczeniem. Na jego twarzy niepokój mieszał się z
poczuciem winy. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł dobrać słów.
W sumie może to i lepiej, bo Sara nie miała siły słuchać ani przeprosin, ani
pocieszenia. Chciał już wyjść.
- Nie mam do ciebie żalu, Alex
– powiedziała spokojnie. – Zrobiłeś to, co uważałeś za słuszne, jak my wszyscy.
Tylko że niektórzy z nas nie mieli wyboru.
Staram się podczytywać w miarę regularnie i nie potafię wyjść z podziwu. Wróciły dawne czasy, Jowito. Ba, nawet o wiele lepsze. Mam nadzieję,czytasz moje komentarze i dodają ci otuchy. Ha, czyli to było sfingowane? Rozumiem, że Sara poczuła się oszukana jednak niekiedy trzeba zastosować nieprzyjemne środki, by chronić najbliższe, ukochane osoby. Alek zdradził prawdę, bo nie dał rady, a może dostał pozwolenie? Znikam z blogosfery z blogosfery na trochę, ale to w ramach przygotowań do publikacji u mnie. Nie zdradzam niczego, żeby nie zapeszyć.
OdpowiedzUsuń